Filatelista, Zbigniew Wojtyś

Autor: Webmaster
Data publikacji: 11 września 2007

Filatelista

Autor: Zbigniew Wojtyś
Wydawnictwo: Wydawnictwo Zysk i S-ka

Na określenie powieści Wojtysia wystarczyłaby pewna popularna niegdyś fraza: „klęska urodzaju”. Innymi słowy – a, paradoksalnie, to SŁOWA są dla Wojtysia osią fabuły – za dużo w jego Filateliście wszystkiego: pstrokacizny, mitologicznego bigosu, chaosu motywów, nawiązań i powiązań… A mogło być tak pięknie.

Wszak rzecz zaczyna się pysznie, kameralnie i przedświątecznie: mamy szary, zimowy Poznań. Aleksander Casey, szary i nijaki człowieczek, pracuje w filatelistycznym sklepie. Regularnie pija piwo, regularnie psioczy na nijakie czasy, regularnie wspomina mniej lub bardziej regularne kobiety. Jest piątek, dzień przed wigilią, gdy odwiedza go tajemniczy klient z Niemiec, niejaki Ludwig Senfl, zainteresowany rzadkim okazem międzywojennego znaczka z jeszcze rzadszej kolekcji. Eksponuje przy tym własną, jeszcze bardziej intrygującą kolekcję… I w tym kameralnym, dusznym sklepiku rozpoczyna się dialog, o przeszłości Senfla, o przeszłości Niemiec, o początkach faszyzmu i związaną z tym mistyczną sektą… I całkiem to zgrabne, bo w tej szkatułce maluje się nam intrygujący punkt wyjścia fabuły, mniemałbyś, ze szkoły Dana Browna; tylko – czasem jest ciekawie niczym u Wołoszańskiego, czasem plastikowo jak w Nie do wiary , a jeszcze w tle pałęta się bajkowe pióro feniksa (ze szkoły Harry Pottera…)…. Potem pojawia się kobieta, Monika zresztą, siostra byłej Aleksandra, i znów jest kameralnie na kilkanaście stron: jest śmiała erotyka, jest obyczajówka całkiem szczera i dobroduszna (On – goły, w samych skarpetkach, „jak wieśniak”, na szczęście Ona ma kapcie…), jest liryzm zwyczajnego „tu i teraz we dwoje”… Czytelnie znać zamysł Wojtysia: pierwsze partie (a to aż kilkadziesiąt stron!) zamykają się w ciągu doby, szarego, przedwigilijnego dnia, gdzie dzieje się mało, za to dużo się mówi. O historii, po mitach, o Vrilu, tajemnej, immanentnej sile, której obsesja poszukiwania stała ponoć w kuluarach narodzin faszyzmu… Słowa – konsekwentnie budzą fantastykę, niczym zaklęcia otwierające bramy innych światów… No właśnie – gdy zapowiadało się na szpiegostwo historyczne z dreszczem mistyki, nagle fantazmaty wdzierają się na całego, a Wojtyś rozmachu nie powstrzymuje, i zamiast potencjalnego kontrastu pomiędzy zwyczajnością a tajemnicą, powszednim a ukrytym, sacrum a profanum…

Dostajemy karuzelę Nowej Przygody, wędrówki po Drugim Świecie, którego ontologię zakłócają SŁOWA świata tego… Owszem, czasem przypomina to dantejską wędrówkę, częściej jednak bieganinę Gwiezdnych Wrót. To, co miało intrygować, zagłusza nas synestezją mitów i bajań hinduskich, skandynawskich, wszelkich innych i Wojtysiowych… Cel w tym jest, owszem, zamysł i morał są, owszem, lecz… Brak dramatu. Brak kameralności, która naprawdę z początku ujmuje.

Wojtyś ani do końca nie demaskuje roli metafizyki na służbie ludzkich machinacji, ani do końca nie przekonuje nas, iż to metafizyka gra nami, choć tu i tam okruszki tych sugestii się pojawiają. Słowo, jako potężna broń, metafizyczna czy pragmatyczna, którego siła zawarta między signifiant a signifie jawi się jako niepojęta i potężna – sprowadza się do retoryki i rozbuchania plastyki, bo więcej enigmy mają na tym polu rozważania Lacana czy Barthesa, niż pseudofilozofowianie Wojtysia. Ani w tym psychologii, ani zbytniej spiskowości dziejów… Pierwsze – także grając w okultyzm – pięknie wykorzystał Marek Koprowicz w filmie Medium… Od jednego do drugiego zgrabnie przemykał Niezwyciężony Herzoga, mówiący o nadwornym astrologu Hitlera Hanussenie. I choć realizacyjnie film był słaby, sama historia przekonywała dramatem Hanussena – Żyda…

A u Wojtysia wszystkiego po trochu: i ani to li tylko „pociągowa” hybryda grozy i sensacji, bo faktycznie, miejscami autor brzmi przejmująco i poważnie. Po to jednak, by po chwili zjechać do poziomu szkolnej fantastyki… Klęska urodzaju, powiadam.

A wystarczyło się wyciszyć od początku do końca. Gdyż tam, gdzie w początkowe partie fantastyka wkrada się subtelnie, jawi nam się gaimanowsko-poznański realizm magiczny… I gdyby szedł autor tędy, byłaby rzecz znakomita. Niestety…. Feniksy z kadrów gry Heroes of Might and Magic nie potrzebują już poezji żadnej…


FILATELISTA

Zbigniew Wojtyś
Wydawnictwo:Zysk i S-ka
Liczba stron: 490
ISBN: 83-7506-109-3
Rok wydania: 2007
cena: 29.90







Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Filatelista" Zbigniew Wojtyś