Relacja z czwartego dnia MFK Wrocław 2019

Autor: Anna Rychlicka-Karbowska
Data publikacji: 01 czerwca 2019

Zdarzenia czwartego dnia to spora dawka wiedzy i nie mniejsza rozrywki. Jak co roku w piątek największe emocje przyniósł panel, w którym nominowani do Nagrody Wielkiego Kalibru odpowiadali na pytania jurorów oraz czytelników.

„Krytyka literacka i kryminał, czyli o wyzwaniach, jakie stawia proza gatunkowa” – temat brzmi dość poważnie i właściwie taki jest. Zajmująca się krytyką literacką dr Anna Marchewka wyjaśniła zgromadzonym, jak ważny jest przekaz niesiony przez literaturę z założenia rozrywkową, która trafia do sporej rzeszy czytelników. Powieść kryminalna ma dużą rolę emancypacyjną, ale tego nie wykorzystuje. Prowadząca wskazała kilka tytułów, które w jakimś stopniu wpłynęły na otaczającą nas rzeczywistość. Wśród nich jest „Zły” Leopolda Tyrmanda, „Klin” Joanny Chmielewskiej oraz „Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olgi Tokarczuk. Nowsze kryminały godnie reprezentują „Łaska” i „Wiara” Anny Kańtoch. Oberwało się nieco twórcom kryminałów retro, które często pod przykrywką wymogów epoki utrwalają negatywne wzorce (przemocowe czy rasistowskie). A jaka jest definicja dobrego kryminału? Rozpoznacie go po tym, że każe sobie zadawać pytania, nie podając przy tym gotowych recept.

Literaturoznawczyni i pisarka Inga Iwasiów od dwóch lat współtworzy studia pisarskie na szczecińskim uniwersytecie. Do Wrocławia przyjechała z wykładem „Drabinka rzucana wyobraźni. O uczeniu (się) pisania”. Nie tylko opowiedziała o tym, co w pisaniu jest ważne, lecz także podrzuciła kilka zadań pisarskich, które rozwijają kreatywność, zmuszają do myślenia i wyjścia poza schematy. Jak przebiegało spotkanie autorskie, na którym popełniono morderstwo? Jak ożywić kadr zamknięty w fotografii? Jakie metafory gwałtownej śmierci przychodzą ci na myśl? Pojawiły się też rozmaite dylematy, w tym ten, który z pewnością męczy niejednego przyszłego pisarza. Często okazuje się, że dobrze napisane książki słabo się sprzedają, a bestsellery niekoniecznie mają wysoki poziom. Czy pisać więc dobrze, czy tak, by powieść była poczytna? Na końcu wykładu padła informacja, która na pewno ucieszy wielbicieli literackiej twórczości Ingi Iwasiów. Będzie nowa książka! Jej tytuł to „Kroniki oporu i miłości”.

Po wykładach przyszedł czas na rozmowę Irka Grina z Jackiem Dehnelem (lub, jak kto woli, połową Maryli Szymiczkowej). Pod tym nazwiskiem kryje się duet, który gość festiwalu tworzy wraz ze swym mężem, Piotrem Tarczyńskim. Jacek Dehnel zdradził, jak doszło do powstania kryminalnej serii retro osadzonej w Krakowie, jak wygląda praca pisarska w duecie i czego jeszcze możemy się spodziewać  po tomach z profesorową Zofią Szczupaczyńską. (Swoją drogą, dostrzeżone na cmentarzu Łuczakowskim nazwisko, które otrzymała główna bohaterka, z jakiegoś powodu nie zyskało uznania angielskiej tłumaczki). Autor odpowiedział między innymi na pytanie, czy nie uważa, że seria jest swego rodzaju falsyfikatem prawdy historycznej (w tym momencie rozległ się alarmowy dźwięk czujnika trudnych pytań), zdradził co nieco na temat swej najnowszej powieści, przez którą przewiną się… zombie, a jego anegdoty zza pisarskich kulis bawiły zebranych do łez.

Podczas wszystkich spotkań sala Klubu Proza była pełna, ale to na panel, na którym to nominowani do Nagrody Wielkiego Kalibru odpowiadają na pytania jury i czytelników, ściągnął prawdziwe tłumy. Pytania miały na celu objawienie osobowości autorów i przez moment w powietrzu zawisła obawa o tych, którzy takiej osobowości nie mają, ale przepytywani szybko ją rozwiali. Na scenie zasiedli kolejno: Igor Brejdygant, Wojciech Chmielarz I, Wojciech Chmielarz II, Mariusz Czubaj, Marta Guzowska, Robert Małecki oraz Maciej Siembieda. Niełatwe zadanie miał autor nominowany za „Cienie” oraz „Żmijowisko”. Podwójna nominacja wiązała się z tym, że na każde pytanie musiał odpowiedzieć… dwukrotnie. Na dodatek odpowiedzi musiały się różnić.

Czego dowiedzieliśmy się o naszej „siódemce” nominowanych? Otóż Igor Brejdygant, gdy był mały, chciał zostać milicjantem lub strażakiem i to drugie marzenie pozostaje z nim do dziś. Autor czuje odpowiedzialność za swój kraj, co stara się wyrażać w książkach, a zapytany o temat tabu odpowiedział, że w fikcji ona nie istnieje, natomiast pojawia się, gdy dotyka się prawdziwych tematów. Takim tabu jest dla niego krzywda dziecka (pod czym podpisało się kilku innych autorów).

Gdybyście chcieli dowiedzieć się, jak brzmiało pierwsze zdanie pierwszego kryminalnego tekstu Wojciecha Chmielarza, to szukajcie go na lodówce jego rodziców. Tam zawisło, gdy autor miał siedem czy osiem lat i kto wie, może w dowód uznania wisi tam do dziś? Młody Wojtek w przyszłości widział się jako pisarza, prywatnego detektywa lub… dwukrotnego laureata Nagrody Wielkiego Kalibru. Fanów powołanego przez niego do życia detektywa Mortki ucieszy fakt, że to jeszcze nie koniec serii. Mortka wróci!

Niewiele brakowało, a w stanie silnego wzburzenia salę opuściłby Mariusz Czubaj. Zdaje się, że nie spodobało mu się określenie jednej z jurorek, Ingi Iwasiów, która sklasyfikowała go jako uniwersalny podmiot piszący niebędący ani kobietą, ani mężczyzną. Na szczęście pisarza udało się udobruchać, dzięki czemu dowiedzieliśmy się, że powstanie kolejny tom serii z Rudolfem Heinzem (choć autor wypiera z pamięci fakt podpisania umowy z wydawnictwem) i że współpraca z Markiem Krajewskim, mimo różnicy charakterów i stylów bycia, udała się, gdyż piękne umysły spotkają się zawsze w połowie drogi.

Pierwsze zdanie pierwszego kryminalnego tekstu Marty Guzowskiej brzmiało mniej więcej tak: „To z tymi śmieciami to jest jedna wielka ściema”. Nie udało się ustalić, czy chodzi o to, by jednak śmieci nie sortować. Jako że autorka od małego miała ciągotki do rycia w ziemi, a nie lubi prac w ogródku, siłą rzeczy musiała zostać archeologiem. Być może gdyby pochodziła ze Śląska, zostałaby górnikiem. Autorka zdradziła też, w jaki sposób można utrzymać w ryzach byłego męża. Wystarczy zagrozić mu, że stanie się bohaterem kolejnej książki.

Robert Małecki wprowadził słuchaczy w konsternację zwierzeniem, że marzył o tym, by być… balastowym. Został jednak pisarzem – a dlaczego akurat kryminalnym? Okazało się, że tak bardzo drażnił swojego brata, że ten dla świętego spokoju wręczył mu opowieści o Sherlocku Holmesie. I tak oto młody Robert złapał kryminalnego bakcyla i teraz pisze kolejne bestsellery, zapowiadając, że seria o Grossie nie będzie trylogią, więc czytelników czeka jeszcze wiele ciekawych historii z udziałem tego bohatera.

Marzenie młodego Macieja Siembiedy w końcu się spełniło! Chciał zostać pisarzem, ale dopiero po spełnieniu dwóch warunków. Musiał skończyć 55 lat i zyskać zgodę rodziców. Pytanie Łukasza Orbitowskiego o to, jak nominowani sobie radzą z odczytywaniem zapisków policjantów, przydatnych do tworzenia fabuł, obudziło u tego autora sporo wspomnień z tym związanych. W ten oto sposób poznaliśmy „pijaną szlabaniarę” oraz byliśmy świadkami picia jabola z kobietą podejrzanej konduity.

Sporo się działo na scenie, oj, sporo. Mariusz Czubaj „jechał Stuhrem”, Wojciecha Chmielarza własna proza ugryzła w tyłek, Inga Iwasiów strzeliła w podbrzusze prowadzącego spotkanie Michała Nogasia, a najwięcej problemów sprawiło pytanie o to, jakim kolorem malują paznokcie starsze panie.

Tak było wczoraj, a dziś? Dziś przed nami kolejna dawka emocji i odpowiedź na pytanie, kto wróci z Wrocławia z Nagrodą Wielkiego Kalibru.

Anna Rychlicka-Karbowska

fot. Max Pflegel

 

Udostępnij