Naomi, Cassidy i Olivię łączy pewna sprawa. Sięga ona przeszło dwóch dekad w przeszłość. Wówczas te trzy przyjaciółki żyły radosnym życiem, wierzyły w magię i cuda, a całe wakacje spędzały na zabawach w boginie w lesie na obrzeżach rodzinnego miasteczka. Ich beztroskie dzieciństwo przerwała jednak tragedia: podczas jednej z leśnych zabaw Naomi została zaatakowana. Cudem przeżyła siedemnaście ran kłutych, zadanych nożem. Zidentyfikowała oprawcę, a zeznania dwóch pozostałych dziewczynek doprowadziły do jego ujęcia. Okazało się, że mężczyzna ma na swoim koncie więcej zbrodni, i to ze skutkiem śmiertelnym: odebrał wcześniej życie sześciu kobietom. Mija dwadzieścia lat. Pewnego dnia Naomi odbiera telefon z informacją, że jej oprawca właśnie zmarł w więzieniu. Ta wiadomość, która z pozoru powinna uspokoić kobietę, budzi w niej niepokój. Postanawia pojechać do rodzinnego miasta, aby skontaktować się z pozostałymi przyjaciółkami. Okazuje się bowiem, że tamtego feralnego lata wszystkie trzy nie do końca zeznały prawdę. Od tej chwili rusza lawina niedopowiedzeń, tajemnic i prawd, które chcą wreszcie ujrzeć światło dzienne…
Moje pierwsze spotkanie z prozą Kate Alice Marshall uważam za niezwykle udane. Choć odnotowałam pewne uchybienie – i może od niego zacznę. Historia została oparta na utartym już schemacie powrotu do tajemnic z przeszłości. To, co zawsze mnie w nim dziwi, to fakt, że ludzie żyją przez dekady, niby niczego nie pamiętając, i potem nagle jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki pamięć im powraca, wszystko układa się w całość, a brakujące elementy układanki wskakują na swoje miejsca. Jednak mimo osadzenia całej opowieści na tak mało oryginalnym planie książka naprawdę mi się podobała. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że była jednym z najbardziej wciągających thrillerów ostatnich miesięcy.
Marshall zabiera czytelnika w podroż w czasie. Wracamy do przeszłości, do miasteczka z dzieciństwa, do zbrodni sprzed lat, która odcisnęła trwałe piętno na bohaterach. W jednym przypadku nie tylko na psychice, ale także na ciele, w postaci licznych blizn po ataku nożem. Autorka w bardzo dobry sposób prowadzi akcję: stopniowo uwalnia kolejne tajemnice, powoli budując napięcie. A same główne bohaterki czytelnik raz odbiera jako ofiary, biedne, dotknięte tragedią i straumatyzowane dzieci, które nawet jako dorosłe żyją koszmarem z przeszłości. Innym razem spojrzy na nie zupełnie inaczej, świadomy, że określenia „naiwne” i „niewinne” niekoniecznie są na miejscu, że może dziewczynki posłały za kraty niewinnego człowieka, niszcząc tym życie jemu i jego najbliższym. Tytułowy gąszcz kłamstw rośnie i coraz ciaśniej oplata całą niewielką społeczność. Ułuda, nieufność, lęk… takich zjawisk nie powinno być wśród niewielkiej grupy ludzi, którzy żyją obok siebie od lat. A jednak!
Być może „W gąszczu kłamstw” to historia oparta na utartym schamacie. Jednak została napisana w taki sposób, że trudno się od niej oderwać. Akcja zapętla się z każdą kolejną stroną, a małomiasteczkowa aura, w której za każdym rogiem i w każdym domu czają się tajemnice, intryguje. Warto więc wejść do lasu z tej powieści, z jednej strony baśniowego i pięknego, z drugiej mrocznego i niebezpiecznego, by na końcu z gąszczu kłamstw wreszcie wyłoniła się prawda.
Historia o trzech siostrach, dwóch morderstwach i niezliczonych tajemnicach.
17 września 2024
Były bohaterkami. I oszukały wszystkich.
22 marca 2024