Na naszym rynku ukazała się właśnie pierwsza pozycja nowej serii Marthy Grimes, znanej już u nas z trylogii o nastoletniej detektywce Emmie Graham. Pod Huncwotem bliskie jest klasycznym kryminałom Złotego Okresu, a ponadto – czego Grimes trzyma się konsekwentnie – po mistrzowsku wpisuje się w podgatunek cozy.Choć trupy padają tu w sposób okrutny, makabrę autorka pozostawia w tle i przesłania obyczajową kurtyną: i to liczną, na wzór „pickwickowski”, wszak bohaterów jest tu bez liku, a każdy zakreślony z sympatią i nerwem. Wiele tu zresztą literackiej spuścizny Dickensa: brytyjskiej flegmy, melancholii i dobroduszności, i to tak naprawdę jest celem autorki, niż sama kryminalna intryga – pokazać, jak brutalne morderstwo zachwieje (przynajmniej na moment…) małą, hermetyczną prowincją.
Pierwszy trup – powieszony – ozdobił któregoś dnia pub „Pod Jackiem i Młotem”. Drugi trup – z głową w beczce po piwie – ozdobił pub „Pod Huncwotem”. Na mieszkańców zaspanego od zawsze Long Piddleton pada strach, i budzi się od razu lokalna ksenofobia: to z pewnością zrobił ktoś obcy. Natychmiast zostaje wezwany kryminalny spec ze Scotland Yardu, przystojny i melancholijny Richard Jury, rzecz jasna nasz bohater, który w trakcie śledztwa sprzymierzy się z pewnym oryginalnym arystokratą – Melrosem Plantem.
I wszystko tu według schematu, tak dedukcyjne procedury jak i tradycja pary
Holmes -
Watson , Martha Grimes jest jednak bardziej buffo. Pisze gęsto – miejscami zresztą jej, zakrawające o subtelną poezję, pasaże narracyjne istnieją same dla siebie. Na szczęście ujmują, nie nużą. Ujmują detale posiłków, biżuterii, ubioru – Grimes pochyla się nad swym mikroświatkiem introwertycznie, budując nastrój brytyjskiej archaiczności - może i stereotypowo, lecz uroczo.
Udało się też autorce (
Pod Huncwotem to jej debiut w ogóle) stworzyć dwa potencjalne charaktery: Jury to melancholik, bywa humorzasty, ot, stereotyp flegmatyka. Osierocony w trakcie II Wojny, wychowywał się u wuja – który także wkrótce zmarł. Pomimo męskiej urody jakoś nie ma szczęścia w miłości, co także wpływa na jego humory. W późniejszych odsłonach zresztą zaangażuje się w sprawę śmierci kobiety, w której się zakochał.
Melrose Plant zaś, lokalny arystokrata, tytułowany Earl (który tytuł porzucił), z powodu życiowej stagnacji asystujący Jury’emu w kryminalnych działaniach (wówczas tytuł Earla czasem mu się przydaje), często służący mu jako obyczajowa ”wtyczka”. W domu nęka go notorycznie ciotka Agata („Lady”, a jakże). Pomimo majątku, podobnie jak Jury, także narzeka na miłosna pustkę.
Ta para rezonuje wzajemnie podczas śledztwa, i nie jest jedynie kalką duetu Conan Doyle’a, lecz postaciami o autonomicznych rozwiązaniach. Tam, gdzie zawiedzie błyskotliwość Jury’ego, pomaga intuicja Planta. Sprawnym rozwiązaniem jest, iż przeważnie obaj dochodzą do konkluzji osobno, i w finale depczą sobie po piętach.
Debiut Marthy Grimes adresowany jest zatem do zwolenników starej szkoły kryminalnej. To proza sprawna, humorystyczna, ciepła. „Kominkowa”, w najlepszym tego słowa znaczeniu.
POD HUNCWOTEM
Martha Grimes
termin wydania: luty 2008, wydanie I
tytuł oryginału: The Man with a Load of Mischief
przekład z angielskiego Agnieszka Andrzejewska
liczba stron: 344
oprawa: miękka ze skrzydełkami
format: 12,3 x 19,5 cm
ISBN 978-83-7414-388-2