To klasyczny amerykański thriller, z wszystkimi jego zaletami i wadami. Spójrzmy. Bohaterka (Kim Basinger) pewnego dnia zostaje porwana – z kuchni własnego domu. Nie mając pojęcia dlaczego, zostaje zamknięta na ciemnym poddaszu. Jest naukowcem, stąd, za pomocą "mcgyver’yzmu" naprędce, z rozbitego aparatu telefonicznego wysyła w eter S.O.S – na chybił trafił. Sygnał odbiera młody mężczyzna (Chris Evans), w typie przystojniaka – lekkoducha. I cóż? Zwyczajnie – z początku bierze wszystko za żart, w końcu jednak wciąga się w intrygę i próbuje uratować panią doktor.
Mamy tu wszystko to, co Irzykowski nazywał typowymi, kinowymi momentami: wszechobecny ruch – pościgi, przepychanki, a przy tym intrygujące puzzle zagadki. Szkoda zatem, iż kiedy już niemal urastają do rangi pseudo-naukowego spisku, nagle opadają do banalnego rozwiązania. Mimo wszystko
Komórka, choć twardo tkwi na półce sensacyjnych przeciętności, ma tez wyraźne plusy.
Po pierwsze – reżyser zgrabnie wyzyskuje tu emocje niepewności i strachu budowane tylko tym, co słyszymy – małe, wszędobylskie pudełko intryguje, straszy, wciąga, zmuszając do współprzeżywania dramatu, który dzieje się po drugiej stronie. Po drugie – dostajemy tez zgrabną ironię na współczesne „okablowane” społeczeństwo, ze wszystkimi śmiesznościami, możliwościami i – niebezpieczeństwami tegoż. Choć o wiele mocniej, a także ambitniej, zrobił to Schumacher w swojej
Budce telefonicznej (tam też za scenariuszem stoi Cohen - co więcej - przygotowany jest już jego trzeci 'telefonowy' skrypt, tym razem w roli głównej z automatyczną sekretarką). Po trzecie – dosyć czytelna gra konwencjami kina czyni ten film przez większość czasu całkiem wciągającym i ciekawym.
Stąd – jeśli już ktoś obejrzy, nie powinien mieć kaca straconego czasu. Ot, całkiem poprawne „możnałyknąć”.
Komórka
Cellular (USA, 2004)
czas 94 min.
Reżyseria: David R. Ellis
Scenariusz: Chris Morgan, Larry Cohen
obsada
Kim Basinger - Jessica Martin
Chris Evans - Ryan
William H. Macy - Mooney
Jason Statham - Greer
Jessica Biel - Chloe