Tomasz Duszyński pisze fantastykę, książki dla dzieci i młodzieży, a także legendy związane z regionem, w którym mieszka – Dolnym Śląskiem. Fanom kryminałów jest jednak znany przede wszystkim jako autor powieści retro, w których przybliża czytelnikom międzywojenny Glatz, czyli Kłodzko. „Fenomen z Warszawy”, choć wciąż pozostaje w międzywojennym świecie, otwiera całkiem nowy cykl: warszawski.
Przenosimy się zatem do stolicy niedługo po tym, jak Polska odzyskała niepodległość. Warszawa odżywa, nabiera „zachodniego” sznytu – ale pod błyszczącą powierzchnią kryje się stary brud, wystarczy skręcić w boczne uliczki i zajrzeć do wnętrz kamienic. Wie o tym doskonale komisarz Antoni Wróbel, który od kilku miesięcy mierzy się ze sprawą brutalnych morderstw młodych kobiet. O tym, że sprawca jest jeden, wyraźnie świadczy jego modus operandi: wszystkie zamordowane dziewczęta mają odcięte głowy i zaszyte usta. Śledztwo długo stoi w miejscu, ale kiedy ofiarą pada córka prominentnego warszawiaka, komisarz dostaje nakaz zgłoszenia się po pomoc do inżyniera Stefana Ossowieckiego. Robi to niechętnie, bo Ossowiecki jest medium, a Wróbel twardo stąpa po ziemi i nie wierzy w istnienie nadprzyrodzonych sił. Jednak współpraca szybko zaczyna przynosić efekty i prowadzi do niezwykłych odkryć.
Jeśli miałabym opisać tę powieść jednym słowem, byłoby to: wyważony. „Fenomen z Warszawy” ma bowiem te elementy, których szukamy w retro, ale w doskonale przemyślanej ilości. Autor prowadzi nas ulicami i uliczkami stolicy, ale nie serwuje historii każdego mijanego budynku. Pozwala usiąść przy restauracyjnym stoliku, ale nie opisuje całego menu. Daje możliwość zajrzeć na Kercelak, czyli targowisko rządzone przez gangsterów, ale nie opisuje stroju każdego przebywającego tam człowieka. Krótko mówiąc: możemy obserwować ówczesny świat, ale nie czujemy się nim przytłoczeni ani znużeni, bo nie zarzuca się nas na każdej stronie opisami budynków, garderoby, obiadów, co przecież tak bardzo lubią robić twórcy retro.
Również język powieści jest dobrze wyważony między współczesnością a kontekstem historycznym, a przy tym barwny i plastyczny, dzięki czemu powieść czyta się bez żadnych trudności (co w przypadku retro nie jest wcale takie oczywiste). Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić – chociaż dotyczy to samej konstrukcji powieści, nie jej języka – to swoista niekonsekwencja. Otóż sprawca długo pozostaje enigmą, autor nie oddaje mu głosu, pozwala nam się tylko domyślać, kto może stać za okrutnymi morderstwami, po czym nagle, mniej więcej w połowie książki, ni stąd ni zowąd pojawia się wypowiedź z jego perspektywy. Ale to tylko drobny zgrzyt, poza tym autor zgrabnie prowadzi nas przez tę historię.
Jak zazwyczaj bywa w retro, w „Fenomenie z Warszawy” pojawiają się – zwykle w epizodycznych rólkach – rzeczywiste postaci, między innymi Witkacy, Słonimski, Jarosy, Ćwiklińska czy Piłsudski. Poznajemy też rzeczywisty warszawski półświatek tamtych czasów, z niejakim Tatą Tasiemką, gangsterem trzęsącym Kercelakiem, na czele. Najciekawiej jednak prezentują się dwaj główni (i fikcyjni) bohaterowie. Zacznijmy od Antoniego Wróbla:
Komisarz zdawał sobie sprawę ze swoich wad. Był niecierpliwy i porywczy, do tego słynął z niewyparzonego języka, co często odbijało mu się czkawką. Kiedyś miał ambicje, by nad sobą pracować, zdał sobie jednak sprawę, że jego szorstka osobowość jest najlepszym pancerzem ochronnym. Nie szukał akceptacji innych ludzi, bo jej nie potrzebował. Nie musiał grać i udawać przed nikim, dzięki czemu nie miał przynajmniej wrzodów na żołądku.
Ma za to słabe serce i zapewne problemy z ciśnieniem, co wiąże się z zamiłowaniem do jedzenia. Czy tak jak ja dostrzegacie w tej wyrazistej postaci podobieństwo do Teofila Olkiewicza z powieści Ryszarda Ćwirleja? Przy czym Antoni nie jest tak przerysowany, jak czasami bywa Teoś (co akurat nie jest wadą, a wynika z konwencji przyjętej przez autora). Komisarz Wróbel jest zatem niewątpliwie inteligentny i nieco nieokrzesany, nie dba też o konwenanse. Nieskazitelnymi manierami dysponuje natomiast inżynier Ossowiecki, dżentelmen w każdym calu, mocno zagubiony w rzeczywistości.
No właśnie, i tu przechodzimy do elementu, który może części czytelników nie odpowiadać. Otóż Stefan Ossowiecki, zwany Fenomenem z Warszawy, to medium. I choć w początkowych rozdziałach nie mamy jeszcze pewności, czy po prostu nie jest kimś, kto wykorzystuje nadzwyczajną intuicję, by nieco nagiąć prawdę o sobie, to szybko przekonujemy się, że inżynier rzeczywiście ma nadprzyrodzone zdolności i ten wątek został w książce potraktowany z całkowitą powagą. Uważam to za ryzykowny zabieg, zwłaszcza w retro, tak mocno osadzonym w rzeczywistości.
Jeśli jednak nie przeszkadza wam niezwykły element wprowadzony przez autora, a lubicie w kryminałach przenosić się w czasie, „Fenomen z Warszawy” powinien się Wam spodobać. Jest tu krwawa historia kryminalna, jest barwnie odmalowany świat, jest szczypta humoru (zwłaszcza w scenach ukazujących Wróbla jako kierowcę), jest wreszcie utrzymujące się dosłownie do ostatnich stron napięcie. Poza tym na kartach powieści spotkacie… Ćwieka i Małeckiego. W jakich rolach – musicie przekonać się sami.
Niezwykle realistyczny fresk z epoki, w której życie elit miesza się z historiami prosto z gangsterskiego półświatka i szczegółami biografii przedwojennych celebrytów.
15 lutego 2023
Czwarta część kłodzkiej serii retro Tomasza Duszyńskiego.
09 czerwca 2022
Warszawa lat 30., zagadkowe morderstwa kobiet i charyzmatyczny duet śledczych.
09 lutego 2022
To bezsprzecznie najlepszy kryminał retro od lat.
16 czerwca 2020
Porywająca opowieść o ambicji, lojalności i ciemnej stronie lat 20.
03 czerwca 2020
Młody gangster. Emerytowany glina. Teczki, które wstrząsną Polską.
11 października 2019
W cieniu kłodzkiej twierdzy skrywa się wiele ponurych tajemnic... Dziś pod naszym patronatem ukazał się kryminał retro „Glatz”.
24 kwietnia 2019