„Dywan z wkładką” to pierwszy kryminał Marty Kisiel, znanej fanom fantastyki i książek dla dzieci. Wbrew pozorom autorka nie odeszła jednak daleko od swojej dotychczasowej twórczości – znajdziemy w tej powieści dokładnie to samo, co w poprzednich, choć w nieco innej, bo mocno osadzonej w rzeczywistości, odsłonie. Czyli: absurdalni (ale w pozytywny sposób) bohaterowie i humor, humor, humor.
Główna bohaterka „Dywanu z wkładką”, Teresa Trawna, to nieco choleryczna księgowa, której ukojenie przynosi ucieczka w świat liczb. A uciekać musi często, bo jej rodzina ma talent do wyprowadzania jej z równowagi. Mąż, Andrzej, „łatwo się dekoncentrował, jak labrador na widok piłeczki, ogółem jednak ogarniał rzeczywistość, acz niespiesznie i po kawałku”, szesnastoletnia Zoja jest nad wyraz niezależną młodą feministką, która za swój cel obrała ratowanie świata, a cztery lata młodszy Maciek, zwany przez wszystkich Maciejką – nad wyraz flegmatycznym dzieciakiem, który wydatkuje energię wyłącznie wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne. Rodzina Trawnych dotychczas mieszkała w mieście, ale splot pewnych (zabawnych, rzecz jasna) okoliczności sprawił, że przeniosła się do domu na odludnej wsi. Teresa z całych sił stara się patrzeć na sytuację pozytywnie: wreszcie będzie mogła cieszyć się spokojnymi porankami z kawą, ciszą i widokiem na staw. Tyle że staw okazuje się kałużą, a ciszę szybko zakłóca nadzwyczaj aktywna teściowa. Do tego w pobliskim lesie znajduje się dywan. Z wkładką w postaci zwłok.
Powieść Marty Kisiel dostała etykietkę „komedia kryminalna” – i zdecydowanie większy nacisk autorka położyła na pierwszy człon tego określenia. Kryminału jest tu niewiele; owszem, pojawiają się zwłoki, ale dopiero mniej więcej w połowie książki, poza tym mimo wielu podejrzanych łatwo się domyślić, kto jest sprawcą czynu. Kryminalny element tej historii trudno zatem nawet nazwać pełnoprawną intrygą. Ale też nie o to chodzi: prowadzone na wesoło „śledztwo” Teresy i jej teściowej (bo to one w tej powieści są „detektywami”) jest tylko pretekstem do bliskiego przedstawienia nam postaci i ich zabawnych interakcji. Przy czym, co warto podkreślić, zdecydowanie pierwsze skrzypce grają tu kobiety. Mężczyźni są tylko, że tak brzydko powiem, elementem scenografii. Ciekawym, owszem, wpływającym nawet na zdarzenia, a jednak cały czas pozostającym w tle. Powieściowe kobiety natomiast to pełnokrwiste bohaterki, które po prostu nie pozwalają się zepchnąć na dalszy plan. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość autorce: jak przystało na komedię, wszystkie postaci są tu wyraziste, nawet te, które pojawiają się tylko na chwilę. Tak, przesadzone i czasami nieco zbyt mocno wtłoczone w schemat – ale w komedii kompletnie mi to nie przeszkadza.
Jako wielbicielka twórczości Joanny Chmielewskiej co jakiś czas chętnie sięgam po komedie kryminalne. Bywa różnie. Ale „Dywanowi z wkładką” zdecydowanie blisko do twórczości polskiej matki tego gatunku. Oczywiście i bohaterowie, i język są bliższe dzisiejszym czasom, ale humor sytuacyjny i słowny wywołują podobny uśmiech. Ta okraszoną kryminalną intryżką opowieść o rodzince, w której to kobiety rządzą, a mężczyźni robią, co im się każe, jest tak sympatyczna, że z przyjemnością przewracałam kolejne strony. Jeśli więc lubicie ten gatunek, śmiało sięgnijcie po powieść Marty Kisiel.
Podobno koniec to dopiero początek. Zwłaszcza jeśli Tereska wybiera się na pogrzeb.
24 maja 2023
Tereska Trawna ma problem. A nawet kilka problemów.
05 lutego 2021