Wywiad z Borisem Akuninem

Autor: Jana Karpienko Data publikacji: 14 czerwca 2018

„Moje życie jest zbudowane z słów

Boris Akunin, rosyjski pisarz, laureat Honorowej Nagrody Wielkiego Kalibru 2005, był gościem Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2018. Udało nam się z nim porozmawiać  o pisaniu, czytaniu i... smaku języków.

Czy kiedy pisze pan książki, myśli pan o czytelnikach, o tym, kto to będzie czytał, w jakim kraju, z jakim bagażem kulturowym?

 To zależy – od tego, w jakim gatunku właśnie piszę. Przez wiele lat byłem autorem tylko literatury masowej, a kiedy jest się autorem literatury masowej, to zawsze się myśli o czytelniku i liczy na jego obecność. Tak to już jest w tym zawodzie. Owszem, zawsze pisałem przede wszystkim dla czytelnika rosyjskiego, albo, powiedzmy, z rosyjskojęzycznym „backgroundem”, bo w moich kryminałach i powieściach przygodowych jest dużo elementów – aluzji literackich, nieoczywistych żartów, stylizacji na pisarzy rosyjskich – które mogą być w pełni zrozumiałe tylko dla człowieka rosyjskiej kultury. W tłumaczeniu niestety to wszystko znika. 

 Czytelnik polski – i w ogóle wschodnioeuropejski – ma kulturowo o wiele więcej wspólnego z rosyjskim niż czytelnik z bardziej odległych krajów, potrafi wykryć o wiele więcej rzeczy, niż, na przykład, Anglik czy Francuz. Poza tym my, mieszkańcy byłych krajów socjalistycznych, mamy nieco inne poczucie humoru. Od dzieciństwa jesteśmy przyzwyczajeni do podwójnych standardów i pewnego języka ezopowego. Wiele razy dostrzegałem, że polscy, bułgarscy czy czescy czytelnicy bardzo żywo reagują na moje żarty – nie dlatego, że mam tak świetne poczucie humoru, ale dlatego, że moje poczucie humoru jest w dużym stopniu podobne do ich własnego. 

 To à propos literatury masowej, gatunkowej. Ale kilka lat temu zacząłem pisać zupełnie inną prozę – powiedzmy, że poważną. Ona z założenia nie może być masowa. Ponieważ poważna eksperymentalna literatura jest niegrzeczna, pisarz pisze ją przede wszystkim dla samego siebie. I w tej literaturze nie dbam o to, czy będę się podobał, czy będę zrozumiany. Nawet nie bardzo martwię się o to, ile egzemplarzy książek zostanie sprzedanych. Taka literatura jest potrzebna pisarzowi dla samego siebie, żeby mógł zrozumieć pewne ważne dla niego rzeczy. 

Jeśli nie napisze, to nie zrozumie? 

Tak, bo taka jest natura pisarza. Żeby coś wytłumaczyć samemu sobie, musi napisać tekst, książkę. Inaczej to nie gra. 

 A czy – poza próbą zrozumienia czegoś dla samego siebie – coś jeszcze pana motywuje, zmusza pana do pisania? 

Jeden z moich projektów to „Historia państwa rosyjskiego” – wielotomowa historia Rosji. Piszę ją, ponieważ nie rozumiem, czym jest Rosja. Żeby to zrozumieć, muszę przestudiować jej historię od samego początku. Teraz jestem przy szóstym tomie, w XVIII wieku, i rozumiem Rosję o wiele lepiej niż wtedy, kiedy zaczynałem. Akurat w tym przypadku ważne jest dla mnie, żeby projekt miał jak najwięcej czytelników, dlatego staram się pisać te książki lekkim stylem, ponadto do każdego tomu historii dołączam tom beletrystyki historycznej, którego akcja odbywa się w opisywanej właśnie epoce. Liczę, że to wzbudzi zainteresowanie czytelnika, który kupuje powieść historyczno-sensacyjną, po lekturze zadaje sobie pytanie, jak to wszystko było naprawdę – i wtedy kupuje tom o historii. To projekt łączony. 

Zbadać Rosję, zrozumieć, czym ona w istocie rzeczy jest – to, powiedziałabym, podejście czytelnika: chcę to zbadać, chcę to zrozumieć, więc muszę o tym poczytać. A skąd chęć pisania? Skąd myśl: „muszę przepisać, napisać inaczej, po swojemu”?

Stąd, że należę do szczególnego gatunku ludzkiego, który nazywa się homo scribens – człowiek piszący. To moja natura, moje życie jest zbudowane z słów. Żeby cokolwiek zrozumieć, muszę to nazwać. Gdybym był malarzem, miałbym inny styl wyrazu, odbierałbym rzeczywistość inaczej. 

 A czy są rzeczy, których nie potrafi pan ubrać w słowa?

Jeśli nie potrafię teraz, to potrafię za chwilę. Gdybym nie potrafił w ogóle, znaczyłoby to, że nie jestem we właściwym miejscu. Pisarz powinien móc znaleźć precyzyjne słowa dla wszystkiego. Jeśli nie może czegoś wyrazić bezpośrednio, to musi to zrobić inaczej. 

Co dokładnie daje panu znajomość języków obcych? Jak pomaga w pisaniu? W pana świadomości istnieją różne osobowości językowe… W jaki sposób pisałby Boris Akunin po angielsku, po niemiecku, po francusku? 

Inaczej, oczywiście, ponieważ język dla pisarza to podstawa. Każdy język ma swój smak, kolor, zapach, fakturę. Myślę, że znajomość języków dla pisarza jest o tyle ważna, że pozwala mu przenieść się do innego wymiaru – stajesz się kimś innym, inaczej patrzysz na życie, a to bardzo ważne i przydatne. Jeśli długo znajdujesz się w obcojęzycznym środowisku, to po jakimś czasie zaczynasz myśleć w tym języku. Na początku to bardzo nieprzyjemny proces, ponieważ znasz ten język niewystarczająco dobrze. Ale po jakimś czasie nagle zauważasz, że myślisz nieco inaczej, a to jest zawsze bardzo interesujące. 

Czy poznał pan siebie-innego, siebie myślącego w językach obcych? Czy ten „inny” bardzo różni się od pana? 

Na razie nie napisałem tekstu w żadnym języku obcym, jeśli nie liczyć esejów czy artykułów publicystycznych. I właśnie teraz zamierzam to nadrobić – po raz pierwszy w życiu próbuję napisać tekst literatury pięknej po angielsku, konkretnie: sztukę. To będzie niezwykle interesujące doświadczenie. Swojego rodzaju wyzwanie. 

Jaki jest smak, zapach i kolor języka polskiego? 

Dla rosyjskiego ucha bardzo miły. Zwłaszcza kiedy to kobiety mówią po polsku – jest wtedy bardzo słodki. Aż chce się cały czas uśmiechać. 

Czyli nie brzmi twardo? Przecież to język pełen syczących głosek.

Dla mnie nie, brzmi bardzo miękko, wręcz kocio [śmiech]. 

A rosyjski? Czy trudno go ocenić, skoro jest pańskim językiem ojczystym? 

Wydaje mi się, że język rosyjski brzmi dosyć sztywno, „kwadratowo”, słyszę w nim jakieś napięcie, coś w rodzaju wewnętrznej agresji. Mogę się mylić w swoich odczuciach, ale to nie jest łagodny język, wydaje mi się, że to język „macho”. A ja jestem zwolennikiem kobiecości. Kobieta jest dla mnie o wiele bardziej sympatyczną częścią człowieczeństwa. [śmiech] Jednak płeć człowieka, z którym pracuję, nie gra roli. Tylko jego cechy zawodowe mają znaczenie. Prowadziłem kiedyś redakcję literacką i wtedy nie zastanawiałem się – mężczyzna, kobieta… Patrzysz na człowieka uważnie i dostrzegasz, co mu wychodzi lepiej, a co gorzej. Zadaniem szefa jest przydzielenie pracownikowi odpowiednich zadań. I tyle. Gender nie ma znaczenia. 

A w pisarstwie ma?

Myślę, że tak. Pomiędzy męską a żeńską prozą jest istotna różnica, ponieważ mężczyzna i kobieta mają różne życia, skonstruowane według odmiennych parametrów. Eksperymentowałem z tym. Najpierw pisałem kryminał żeński o siostrze Pelagii, zbudowany inaczej niż kryminał męski. Kryminał żeński jest łagodniejszy, bardziej intuicyjny, nie tak „sztywno-geometryczny”. Miałem też w życiu okres, kiedy próbowałem pisać pod kobiecym pseudonimem – Anna Borysowa. Nikt nie wiedział, że to ja, wszyscy myśleli, że to prawdziwa pisarka. Bardzo chciałem wcielić się w rolę kobiety. Dlatego napisałem trzy powieści w imieniu Anny Borysowej – tak, jak ja sobie wyobrażam świat kobiety i jej naturę. 

Czy przeszkadza panu to, że w Polsce jest pan kojarzony jedynie z kryminałami? 

Dlaczego tylko w Polsce? Wszędzie, w Rosji w szczególności.

Polska to przykład. Zazwyczaj tłumaczony jest cykl o Fandorinie, inne rzeczy – nie. To panu przeszkadza? 

Kiedy masz reputację autora rozrywkowego, a nagle zaczynasz pisać coś innego, to tak – to przeszkadza. Ludzie nie odbierają tego poważnie, wciąż szukają jakiejś gry, zabawy. To tak zwany syndrom niespełnionych oczekiwań: kiedy ludzie się przyzwyczaili, że opowiadasz im bajki, przyszli, usiedli i czekają właśnie na bajkę – a ty opowiadasz im co innego. Są rozczarowani, myślą: umawialiśmy się inaczej. 

Nie będzie pan już opowiadał bajek? 

Jestem już w innym wieku, interesują mnie inne rzeczy. Ale niewykluczone, że będę chciał kiedyś odpocząć od poważnej literatury. Stworzyłem na przykład serię książek „Gatunki”, w której każda książka jest przykładem jakiegoś gatunku (jeśli to powieść szpiegowska, to książka nazywa się „Powieść szpiegowska”, jeśli książka dla dzieci – to „Książka dla dzieci”), i chciałbym napisać „Powieść fantastyczną”, bo bardzo mnie ciekawi ten gatunek. 

A co pan teraz czyta? 

Od wielu lat już nie czytam literatury pięknej, tylko literaturę faktu i to, co jest mi potrzebne dla pracy. Ogólnie rzecz biorąc, to proza dokumentalna – wspomnienia, dzienniki, biografie. 

Czy może pan coś polecić? 

Wszystko, co czytam, jest powiązane z moją obecną strefą zainteresowań i nie jestem pewny, czy będzie ciekawiło kogoś jeszcze… Teraz zajmują mnie dwa tematy. Pierwszy to XVIII wiek – czytam wszystko o tamtej epoce, bo jest mi to potrzebne do szóstego tomu „Historii państwa rosyjskiego”. A drugi temat – to temat powieści, którą dopiero zamierzam napisać. Jej akcja częściowo będzie się działa w Breslau, dlatego tu przyjechałem. Muszę tu coś zobaczyć. Dlatego też czytam teraz dużo o wojennym Breslau. 

Czyli możemy już zdradzić to polskiemu czytelnikowi? „Czekajcie, szukajcie na półkach, czytajcie”?

Po pierwsze, to nie będzie tak szybko, po drugie, moja „poważna” seria nie jest tłumaczona na polski. I słusznie. Bo to nie są lekkie lektury! [śmiech]

Kiedy formułuje pan rozmaite zagadki, które ukrywa pan w swoich tekstach, chyba myśli pan o tym, czy zostaną rozwiązane przez czytelników. A jeśli nie? Jak się żyje z uczuciem, że część rozwiązań pozostanie znana tylko panu? 

To nie jest ważne. Wymyślam zagadki nie dla czytelników, a dla siebie. W kryminale podstawowa zagadka pod koniec książki zostaje wyjaśniona. I to jest swego rodzaju pojedynek z czytelnikiem: ile stron przed końcem on wszystko odgadnie? A zagadek w swoich książkach mam dużo, ponieważ to mnie bawi. Niektóre są łatwe, niektóre mogą odgadnąć i rozwiązać tylko moi przyjaciele lub żona. A są w moich powieściach ukryte również ciekawostki tylko dla mnie. Potrzebuję ich po to, by się nie nudzić. Żadnego innego celu w tym nie ma.

Ostatnie pytanie: jak mija pana dzień jako pisarza?

Mija świetnie. Mam najlepszy zawód na świecie. Zaczynam pracować nie wcześniej, niż się obudziłem, a obudzić się mogę o każdej porze – możecie mi zazdrościć. Jeśli się obudzę i czuję, że nie chcę dziś niczego robić, to niczego nie robię. Siadam do komputera i pracuję dokładnie tyle, żeby się nie zmęczyć. Kiedy zaczynam się męczyć, kończę pracę, ponieważ w moim zawodzie nie wolno być zmęczonym. I wszystko to trwa około półtorej godziny dziennie. A resztę czasu ładuję baterie. Jeśli się zregenerowałem, to mogę jeszcze w drugiej połowie dnia usiąść do pracy. Nie mam urlopu, bo po co mi on? Całe moje życie to urlop. Szczerze mówiąc, nie wiedziałbym, czym się zająć. Praca pisarza nie powinna być ciężarem. Może Dostojewskiemu to było potrzebne, mnie nie jest. Dla mnie pisanie to przyjemność. Inaczej nie może być. 

Rozmawiała Jana Karpienko

Fot. Max Pflegel

Udostępnij

PRZECZYTAJ TAKŻE

NOWOŚĆ

Planeta woda, Boris Akunin

NEWSROOM - NOWOŚCI Borisa Akunina nie trzeba nikomu przedstawiać - książki tego rosyjskiego pisarza przetłumaczono na 35 języków i wydano w nakładzie ponad 20 ...

19 grudnia 2016

NOWOŚĆ

Koronacja, Boris Akunin

Jeśli jeszcze nie czytaliście "Koronacji" Borisa Akunina, Świat Książki ułatwił Wam zadanie - właśnie ukazało się trzecie wydanie ósmej części przygód Erasta ...

03 lipca 2015

RECENZJA

Fantastyka, Boris Akunin

Akunin okazał się rzetelnym pisarzem, który z ogranych motywów potrafił stworzyć w miarę oryginalne i pasjonujące dzieło.

11 września 2008