TddProponuje odhaczyć na początku pytanie, którym zapewne zarzucano Cię już wielokrotnie: Wydawnictwo EMG promuje Śmierć w darkroomie jako „pierwszy polski kryminał gejowski”. Jak odnosisz się do konkretnie tej etykiety, ale i ogólnie do etykietowania?
EPWidzisz, ostatnio jakiś tam dziennikarz napisał o mojej powieści „kryminał dla gejów”...
TddTak, Portal nawet pozwolił sobie na
polemikę z owym artykułem...
EPNo więc widzisz jak to czasem jest. Powieść dzieje się w środowisku gejowskim, choć sam bohater nie jest gejem, dostaje się w niej wszystkim po równo, gejom i heterykom... Może odpowiem wymijająco: jak się natnie bułkę na krzyż to dostaniemy kajzerkę...
TddCzyli jest Ci to obojętne?
EPW dużej mierze tak... Choć ostatnio rozmawiałem z Piotrem Sommerem, który zapytał mnie, dlaczego pozwoliłem sobie przypiąć łatkę autora, pisarza gejowskiego. A przecież, jak by nie patrzeć, ta tematyka tam jest, choć nie tylko ta, i nie ma co udawać.
TddPiszesz także poezje, poezje w duchu buddyjskim; od ilu lat jesteś buddystą?
EPOd około 17 lat.
TddCo wpłynęło na to, że zdecydowałeś się pójść w tym kierunku?
EPMógłbym tu opowiadać przeróżne historie, że kiedyś uwielbiałem oglądać filmy o Tybecie, czy coś jak to… Ale takim początkiem to był chyba mój pobyt w szpitalu, z jakiegoś tam powodu, gdzie przeczytałem książkę, bodajże Chmury Dharmy, pewnego chińskiego mistrza Zen, i specyficznie ona do mnie dotarła. Potem poznałem ludzi praktykujących buddyzm tybetański, a za tym z czasem przyszły medytacje, spotkania z nauczycielami… I tak już zostało. Tym bardziej, że buddyzm jest ateistyczny, nie operuje tymi wszystkimi świętymi figurami…
TddWychodzi bardziej od samej natury?
EPBardziej od zdrowego rozsądku. /śmiech/
TddW którym momencie życia odsłoniłeś się publicznie jako gej?
EPJuż na samym początku, mówię tu o twórczości. Pisząc pierwsze felietony do Czasu Kultury, to był bodajże cykl Podręcznik do leżenia, potem teksty w Dolnej Wildze… I nigdy nie ukrywałem tego, kim jestem. I tu a’propos etykietowania, sądzę, że w Europie, i to nie tylko dziś, ma to zupełnie inny wymiar, niż swego czasu w Ameryce. Tam, w latach 60.-70., w momencie narodzin ruchu gejowskiego, jak choćby w 1969, po zamieszkach w Stonewall, gdzie doszło do walko gejów z policją, takie wynoszenie gejostwa na sztandary było potrzebne, czy to w literaturze, sztuce czy muzyce, jako znak manifestacji, potrzeby równości. W Europie miało to inny przebieg, u nas te kwestie były nobliwe jak flaki z olejem, weźmy choćby Tomasza Manna – homoseksualizm był odnoszony do malarstwa, mitologii i takich tam… Skoro europejską ikoną gejostwa jest Oskar Wilde, taka przeestetyzowana „ciotka”, a jego nieszczęśliwe miłości urosły do rangi mitów, to z tego nie mogło wyjść nic, poza flakami z olejem; dzięki temu narastał jakiś tam dystans do tych kwestii, a one przecież są bardzo przyziemne, namacalne…
TddA teraz sam napisałeś Śmierć w darkroomie…
EP…tytuł miał parodiować Śmierć w Wenecji…
TddCo ciekawe – przegląd opinii środowisk gejowskich jest tu bardzo różny, i raczej mało kto odbiera tytuł prowokacyjnie, a bardzo często wręcz uważany jest za kiczowaty i prostacki. Choć pasuje jak najbardziej do kryminalnej poetyki.
EPJa mogę to nawet zrozumieć: otóż darkroomy są zazwyczaj okupowane przez panów nie w wieku poborowym, a już podeszłym, i istnieje spore ryzyko, ze taki petent podczas obrządku zejdzie z tego świata, no cóż… Jest tu ryzyko odbierania tytułu takim uproszczeniem.
TddWybrałeś bohatera, który bardzo wpisuje się w kanony kryminału – to sterany policjant, któremu przyjdzie poruszać się między dwoma światami, co pozwala Ci po równo dawać prztyczka w nos i gejom i nie-gejom. Ale mam wrażenie, że Śmierć… jest na tyle uniwersalna, iż gdybym nie wiedział, że autor jest gejem, mógłbym sądzić, że mogłaby powstać spod pióra „heteryka”… I odwrotnie – czy pisarz-gej mógłby pisać o sprawach uniwersalnych, zamiast tylko o tym, jak to gejom jest na świecie źle, etc. etc. etc?
EPPoruszyłeś bardzo ważną sprawę: istnieje stereotyp gejów, którzy wciąż cierpią, którym jest wciąż źle, a to g… prawda, im przeważnie jest bardzo dobrze i dobrze się bawią…
TddTo jest trochę wina samych środowisk homoseksualnych?...
EPTak, to w dużej mierze prawda. Była to kwestia mentalności, lecz z czasem przyszedł moment, w którym pisząc o bohaterze gejowskim w żaden sposób się go nie stygmatyzuje. U mnie, myślę, tak właśnie jest… A co do uniwersalności, zapewne jest możliwe, by autor-gej pisał nie tylko o sobie… Tyle, że pisząc o sobie, jest mu łatwiej. Proste. No i przecież wchodzi tu w grę jakaś tam moda, albo kolejna fala emancypacji poprzez literaturę…
TddWchodzimy teraz konkretnie do Twojego „darkroomu”: na ile Twoje postaci budują na rzeczywistych, na ile są fikcją.
EPIgora pobito naprawdę, i to dość ciężko, jest to autentyczna postać, choć zmieniłem mu imię. Nie zmarł od pobicia, choć był bliski…
TddA dalej? Bliźniaki, Chłopak-pies, czy Eminencja?
EPAutentyczne postaci. Łącznie z Eminencją. Z tym, że jedynie Stasiowi pozostawiłem prawdziwe imię. Oj, z niego to jest prześmieszny wariat, i naprawdę robi te wszystkie dziwne rzeczy.
TddCzy jego matka naprawdę słucha Radia Maryja?
EPSłucha, a mieszkają też dokładnie tam, gdzie opisałem.
TddA co z tą Eminencją? Tym bardziej, że zrobiłeś z niej przesympatyczną, ciepłą postać, a temat bardzo zachęcał do pójścia w stronę krytyki kleru, ironii…
EPBo ta postać jest sympatyczna. Niestety, nie zdradzę, kim jest, poza tym, że jest to bardzo znana postać. Czasem z mediów nawet… ale o tym sza.