Szczęki, Peter Benchley

Autor: Michał Lipka
Data publikacji: 29 lipca 2019

Szczęki

Autor: Peter Benchley
Przekład: Tomasz Kaźmierczak
Wydawnictwo: Replika
Premiera: 28 maja 2019
Liczba stron: 320

Szczęki nie straciły zębów 

Któż z nas nie zna „Szczęk”? Film Stevena Spielberga to legenda, która doczekała się trzech kontynuacji i żartów z serii, widocznych chociażby w filmie, który zaczął gatunek parodii, czyli „Czy leci z nami pilot?” oraz w drugiej części „Powrotu do przyszłości”. Ale tego wszystkiego nie byłoby, gdyby nie powieściowy pierwowzór, wielki hit lat siedemdziesiątych XX wieku, który Fidel Castro określił mianem „znakomitej metafory zdemoralizowanego kapitalizmu”, a w którym krytycy widzieli alegorię afery Watergate. Przede wszystkim jednak to porywający i mrożący krew w żyłach thriller, miejscami ocierający się o prawdziwy survivalowy horror typu animal attack, który czyta się jednym tchem. Po latach nieobecności tytułu na naszym rynku polscy czytelnicy w czterdziestą piątą rocznicę jego wydania znów mogą przekonać się o sile i jakości tego dzieła.

Fabuła „Szczęk” jest wszystkim tak doskonale znana, jak sam tytuł, ale dla formalności warto przypomnieć, o co chodzi. Amity to nadmorskie miasteczko, które żyje głównie z zysków, jakie turyści pozostawiają tu w sezonie wypoczynkowym. Kiedy zatem dochodzi do ataku rekina, władze gotowe są zrobić wszystko, by zignorować zagrożenie i nie zamykać plaż. Problem w tym, że wraz z kolejnymi tragicznymi wypadkami coraz trudniej ukrywać całą sytuację. Szef miejscowej policji, Martin Brody, który od początku stara się przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo ludzi, podejmuje walkę o życie turystów i mieszkańców…

„Szczęki” to opowieść zrodzona z fascynacji rekinami, jaką przeżywał w dzieciństwie – i z której właściwie nigdy nie wyrósł – autor. Rzecz w tym, że w tamtych czasach, a także potem, gdy autor już zabrał się do pisania powieści, wśród ludzi pokutowało przekonanie, że rekiny to bezlitośni mordercy polujący ciągle na ludzi. Peter Benchley wiedział co prawda na ich temat więcej niż większość ludzkości, ale i tak opierał się na mylnych bądź niepełnych informacjach. Może właśnie dlatego jego dzieło robi takie wrażenie? Nawet teraz, bo przecież, choć wiedza o rekinach jest łatwo dostępna, wciąż nie zmienił się nasz pogląd na ich temat. Media podają tylko przypadki ataków, kino wciąż lubi nas nimi straszyć, a ludzie chętniej wierzą w legendy miejskie niż fakty.

To oczywiście ma znaczenie dla odbioru, bo lęk zakorzeniony w kulturze jest zaraz obok lęku pierwotnego tym, który zawsze najmocniej odczuwamy. Zresztą Benchley gra również na naszych najbardziej podstawowych obawach, wrzucając nas w sielankową okolicę, w porę, która kojarzy nam się bezsprzecznie z wypoczynkiem – po czym zmienia to wszystko w koszmar. Koszmar rozgrywający się powoli, ale z narastającym napięciem; co więcej, oparty na autentycznych przypadkach ataków rekinów. Umiejętnie dawkując kolejne sceny grozy, pisarz coraz bardziej wciąga nas w swoją opowieść. Opowieść bardziej rozbudowaną niż film Spielberga (mamy tu wątki zarówno romantyczne – te najbardziej do mnie trafiły – jak i sensacyjne, które można było sobie darować, ale nie wątpię, że niejeden czytelnik będzie nimi zachwycony), ale równie jak ona udaną, intrygującą i dostarczającą dobrej, mocnej rozrywki.

Rozrywki, trzeba to zaznaczyć, naprawdę świetnie napisanej. Klasyczny, treściwy styl, dobre opisy, dobrze nakreślone postacie, równie dobrze poprowadzona akcja… Wszystko tu jest wzorcowe i autentycznie udane. Nie jest to wielka powieść, nie jest to dzieło z wyższej półki, jednak w swojej kategorii to jedna z najciekawszych i najlepszych publikacji, która mimo upływu lat wcale się nie zestarzała. Warto więc po nią sięgnąć (szczególnie w okresie wakacyjnym) i przekonać się na własnej skórze, że te szczęki nie straciły zębów. Jeśli jednocześnie w lekturze zanurzycie się gdzieś na plaży, silne emocje gwarantowane.

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Szczęki" Peter Benchley