Sędzia i jego kat, Friedrich Dürrenmatt

Autor: Webmaster
Data publikacji: 11 czerwca 2008

Sędzia i jego kat

Autor: Friedrich Dürrenmatt

Tak się złożyło, że w roku 1950 Friedrich Dürrenmatt bardzo, ale to bardzo potrzebował pieniędzy: mamona była mu niezbędna na potrzeby bieżące oraz leczenie żony i siebie samego (cukrzyca - nieuleczalna choroba, która męczyła pisarza aż do śmierci). Nie było łatwo, tym bardziej, że był jeszcze młody i średnio znany – a co za tym idzie wydawcy, krytyka i czytelnicy nie mieli jeszcze pełnej świadomości, z kim mają do czynienia (a mieli od zawsze do czynienia z jednym z najświetniejszych i najbardziej przenikliwych pisarzy XX wieku). Dürrenmatt postanowił zdobyć pieniądze, pisząc serię tekstów, które - swoim kryminalnym sztafażem i uległością wobec zasad criminal story - pozwolą mu odnieść sukces komercyjny, lecz nie zlikwidują zarazem filozofujących kontekstów i podtekstów. Owocem tego rzutu na taśmę – który przyniósł fenomenalny triumf artystyczny i godziwy sukces merkantylny – okażą się trzy powiastki kryminalno-moralne: Sędzia i jego kat (1952), Podejrzenie (1953) oraz Obietnica (1958).

Sędzia i jego kat zaczyna się dokładnie tak jak trzeba – od znalezienia zwłok porucznika policji berneńskiej, Ulricha Schmieda i wszczęcia w tej sprawie śledztwa. Prowadzi je główny bohater opowieści – komisarz Bärlach, będący już jedną nogą na emeryturze; w dodatku jest chory na raka żołądka i przygotowuje się mentalnie do operacji, która da mu ledwie z rok życia. Wspaniale to archetypiczny stary glina o ekscentrycznie-staroświeckich metodach śledztwa, który ma w nosie tzw. nowoczesno-naukowe taktyki kryminologiczne. Sam dokonuje ważnego wyboru – na swoją prawą rękę w czasie śledztwa wybiera młodego arywistę Tschanza, chłopaka pracowitego i ambitnego, lecz jednocześnie dziwnie zakompleksionego parweniusza. Dość łatwo można w trakcie lektury dojść do wniosku, że Bärlach niemal od samego początku doskonale wie, kto zastrzelił Schmieda – nota bene za życia swego bliskiego współpracownika. Cała treść powieści Dürrenmatta rozpada się na dwie nitki fabularne: mozolnego i solennego śledztwa prowadzonego przez Tschanza oraz dziwnej, jakby marginalnej aktywności Bärlacha, która wydaje się prowadzić go na manowce. Bowiem przy okazji śledztwa komisarz nawiązuje dziwny kontakt z niejakim Gastmannem – enigmatycznym milionerem, przeciwko któremu śledztwo (na nieformalne zlecenie Bärlacha) prowadził zastrzelony Schmied. Okazuje się, że obaj ci ludzie – doświadczony glina oraz Gastmann, geniusz zbrodni – mają ze sobą osobiste porachunki od lat bez mała czterdziestu. Wtedy założyli się po pijaku, że Gastmann na oczach Bärlacha zabije człowieka, a ten nie będzie w stanie mu tego udowodnić. Tak też się stało – od tej pory upokorzony Bärlach obsesyjnie ściga Gastmanna, aby skazać go za wszelkie zbrodnie (łącznie z tymi, których nie popełnił, lecz można nań rzucić podejrzenie). Właśnie, oto jest fabularne jądro Sędziego i jego kata - nawet za taką zbrodnię, której wcale nie popełnił! Okaże się bowiem, że – wbrew poszlakom i żelaznej logice śledztwa prowadzonego przez sprytnego, lecz ślepego na prywatne porachunki Bärlacha Tschanza – wcale nie on zabił Schmieda. Mimo tego – zostanie za tę zbrodnię skazany, zaś wyrok wykona kat z przypadku...

Nie wolno zdradzać szokującego finału powieści, który jest wartością – artystycznie i intelektualnie - samą w sobie: to niemal autonomiczna etiuda literacka, w której wyjaśnia się wszystko. I wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż się nam przez cały czas zdawało. Logika wywodu Dürrenmatta jest porażająca – prowadzi do wstrząsającej konkluzji, lecz nijak się ma do tzw. potocznego poczucia sprawiedliwości.

Jako się rzekło – Sędzia i jego kat to pierwsza wybitna i powszechnie znana proza Dürrenmatta: pisarz ten debiutuje na terenie dla niego wcześniej nieznanym i od razu rozpoznaje go oraz zawłaszcza w sposób doskonały. Zabrzmi to może niejednoznacznie, ale od tego czasu proza Dürrenmatta nie będzie się już ani rozwijała, ani w specjalny sposób ewoluowała: tutaj nie ma już po prostu czego doskonalić. Dotyczy to zwłaszcza konstrukcji powieściowych – opartych zwykle na zaskakującym i genialnym koncepcie, co wymusza na czytelniku hiperczujną lekturę  – koniecznie! – do samego końca. Zawsze bowiem dopiero w finałach dürrenmattowskich tekstów okazuje się, jak jest naprawdę – wtedy opadają wcześniejsze maski pozorów: tak z postaci, jak z sytuacji. To proza relatywistyczna par excellence – pokazuje, że nie istnieje nigdy narracja przezroczysta czy obiektywna, lecz ma ona zawsze charakter aspektowy i zależy od punktu widzenia oraz kwantum zebranych wcześniej informacji (łącznie z fałszywymi, czyli przygniatającą większością...). Wartością samą w sobie jest także język szwajcarskiego majstra – cięty, ostry jak brzytwa, gęsty, eliptyczny i bardzo ekonomiczny (stąd zwykle mikra objętość prozy Dürrenmatta, który jak ognia unika zbędnego wodolejstwa).

Kontekstem zasadniczym wydaje się wykształcenie i ciemny światopogląd Dürrenmatta – syna pastora i ex-studenta teologii (tej protestanckiej), który patrzy na świat przez pryzmat fideistycznie motywowanego fatalizmu. Jest przy okazji sardonicznie bezwzględnym krytykiem tzw. zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej (czytamy zresztą, że w dniu śmierci Schmieda "ściemniło się jak w dniu Sądu Ostatecznego"). Często w kryminałach doszukujemy się matrycy tragedii antycznej – u Dürrenmatta niewzruszonym fundamentem jest protestancka doktryna predestynacji w hardcore’owej wersji kalwińskiej: często przez autora podważana, ośmieszana, lecz zawsze nieprzejednana i prowadząca w finale do zwykle fatalnego końca – fatalnego nawet wtedy, kiedy mordercy są ukarani. Zasadniczą powieściową figurą w twórczości szwajcarskiego mistrza będzie niemal zawsze przedstawiciel organów prawa owładnięty manią lub obsesją na punkcie osoby, którą ściga – mania ta doprowadza go do osobistego upadku oraz przekroczenia reguł praworządności (największą tego typu personifikacją okaże się potem na wpół oszalały komisarz Matthäi z Obietnicy). Śledztwo zatem u Dürrenmatta zawsze ma w sobie coś z patologicznego wybryku psychicznego... Nie ma zatem nigdy tryumfujących detektywów – sukces poznawczy dürrenmattowskich policjantów to zarazem apogeum ich kryzysów metafizyczno-światopoglądowych.

Tak będzie także ze śmiertelnie chorym Bärlachem – który podejmie leczenie w kolejnym kryminale ze swoim udziałem – powieści Podejrzenie, gdzie zajmie się sprawą lekarza z mroczną przeszłością, który lubi leczyć pacjentów bez znieczulenia. Z powodów dla mnie niejasnych powieść ta do tej pory nie ukazała się po polsku. Może po ponad pół wieku pora zapełnić tę haniebną lukę w naszym oczytaniu ogólnym?


Sędzia i jego kat
(Der Richter und sein Henker
, 1952), Friedrich Dürrenmatt
przełożyła: Teresa Jętkiewicz
PIW, Warszawa 1972

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Sędzia i jego kat" Friedrich Dürrenmatt

PRZECZYTAJ TAKŻE

RECENZJA

Podejrzenie, Friedrich Dürrenmatt

{mosimage} Ostatni tekst z cyklu prezentacji prozy kryminalnej Friedricha Dürrenmatta.

16 lipca 2008

RECENZJA

Dolina pomieszania, Friedrich Dürrenmatt

{mosimage} Kolejny tekst z serii prezentacji prozy kryminalnej Friedricha Dürrenmatta.

09 lipca 2008

RECENZJA

Zlecenie..., Friedrich Dürrenmatt

{mosimage} Piąty tekst z serii prezentacji prozy kryminalnej Friedricha Dürrenmatta

02 lipca 2008

RECENZJA

Obietnica, Friedrich Dürrenmatt

{mosimage} Czwarty tekst z serii prezentacji prozy kryminalnej Friedricha Dürrenmatta

25 czerwca 2008

RECENZJA

Organa sprawiedliwości, Friedrich Dürrenmatt

{mosimage} Trzeci tekst z serii prezentacji prozy kryminalnej Friedricha Dürrenmatta.

19 czerwca 2008