Początki tego zawodu sięgają głębokiego średniowiecza. W dwunastowiecznej Anglii crowners badali w imieniu króla Ryszarda Lwie Serce przyczyny zgonów oraz ściągali podatki. Nie każdy koroner jest jednak lekarzem sądowym. Ken Holmes, emerytowany koroner hrabstwa Marin położonego nad zatoką San Francisco, ukończył College Tanatologii, gdzie owszem, poznał tajniki anatomii, patologii czy bakteriologii, a także balsamowania zwłok – ale po tych studiach nie zostaje się lekarzem, tylko… przedsiębiorcą pogrzebowym. I takim zajęciem Ken Holmes parał się przez kilka lat. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności stanął do konkursu na śledczego, zdał odpowiedni egzamin przed komisją państwową i od tego momentu rozpoczęła się jego wielka przygoda, bowiem swoje zajęcie wykonywał z prawdziwą pasją i zaangażowaniem. Zanim został utytułowanym koronerem i Prezesem Stowarzyszenia Koronerów Stanu Kalifornia, przebył więc długą drogę zawodową.
Trzeba zacząć od tego, że Ken Holmes pracował w dość specyficznym miejscu. Hrabstwo Marin leży w pobliżu San Francisco, ale z trzech stron jest otoczone wodą i można doń dotrzeć jedynie przez słynny most Golden Gate. Turystów przyciągają w to miejsce kalifornijskie winnice czy park narodowy Point Reyes. Ale prawdziwą osobliwością Marin jest najstarsze więzienie Kalifornii i równocześnie jedno z najcięższych więzień USA – San Quentin. Wybudowane w 1852 roku zajmuje obszar 175 hektarów. Odsiaduje tu wyroki prawie pięć tysięcy najgroźniejszych bandytów płci obojga. Ken Holmes bywał tu częstym gościem – osadzeni nawet w odosobnieniu wciąż są niebezpieczni, toteż i w tak doskonale strzeżonym miejscu jak San Quentin zdarzają się morderstwa i obecność koronera bywa nieodzowna. O historiach zza murów San Quentin również jest ta książka.
Istotą zawodu koronera jest to, że jego zeznania bywają pomocne zarówno dla adwokatów, jak i dla prokuratorów. To koroner jest na miejscu zgonu osobą najwyższą rangą, nawet wobec komendantów policji. Musi zabezpieczyć miejsce zdarzenia, umieć poradzić sobie i z gromadą gapiów, i z wścibskimi dziennikarzami, zebrać dowody, przesłuchać świadków i spisać protokoły zeznań, aby można je było wykorzystać w sądzie. Holmes przez wiele lat współpracował także z FBI.
Książka, która niedawno trafiła na Polski rynek, jest efektem wielomiesięcznych rozmów autora z Kenem Holmesem, które odbyły się w latach 2014-2015, i nie jest to opowieść z gatunku łatwych i przyjemnych. Opowiada o wielu wstrząsających zbrodniach, między innymi o młodym człowieku, który namówiony przez swoją dziewczynę zamordował jej rodziców, przy czym sprawiedliwości nie stało się zadość: on wciąż przebywa w San Quentin, ona jest wolna. O dzieciobójcach, „mordercy na szlaku”, tajemniczych zgonach za murami San Quentin czy samobójcach z Golden Gate. Marin bywało widownią głośnych zbrodni znanych rockmenów czy utytułowanych sportowców – jest to jedno z najbogatszych hrabstw w Stanach Zjednoczonych, gdzie chętnie kupują domy gwiazdy filmu, estrady czy stadionu.
Ale oprócz historii kryminalnych, czytelnik pozna szczegóły pracy koronera: dowie się, że ślady najłatwiej pobrać z powierzchni gładkich, takich jak szkło, kafelki czy metal, najtrudniej z ludzkiej skóry i powierzchni szorstkich, na czym polegają zewnętrzne i wewnętrzne oględziny zwłok przy użyciu rozmaitych technik i czy da się coś zrobić z wszechobecnym zapachem śmierci, który jest nieodłącznym towarzyszem tego zawodu. Jedno jest istotne: koroner ma przedstawić fakty, ich interpretację pozostawiając innym. A czytelnik, zaglądając za kulisy tego wyjątkowego zawodu, sam zdecyduje, czy jest to zawód pasjonujący i czy opowieść o tym to interesująca lektura.
Książka Batesona to dość szczegółowy, ale niezwykle pasjonujący zapis kulis zawodu, który codziennie obcuje z tym, co znajduje się po przeciwnej stronie życia.
07 lutego 2019