{mosimage} W języku marketingu nazywa się to pewnie „strategią minimalizacji ryzyka”
 
W wyniku tego Nieodebrane połączenie nie sprawdza się do końca ani jako ironiczny pastisz, bo jest (szczególnie jak na Miikego) nie dość ironiczne, ani jako horror, bo jest zbyt mało niepokojące. To ostatnie rzuca się w oczy szczególnie jeśli postawimy Nieodebrane... obok innych dzieł asian terror: podczas gdy sceny i obrazy z The Eye, Ju-on czy Shuttera mogą budzić dreszcze nawet przywoływane w pamięci, o tych z filmu Miikego zapominamy niemal natychmiast po wyjściu z kina.
"> {mosimage} W języku marketingu nazywa się to pewnie „strategią minimalizacji ryzyka”
 
W wyniku tego Nieodebrane połączenie nie sprawdza się do końca ani jako ironiczny pastisz, bo jest (szczególnie jak na Miikego) nie dość ironiczne, ani jako horror, bo jest zbyt mało niepokojące. To ostatnie rzuca się w oczy szczególnie jeśli postawimy Nieodebrane... obok innych dzieł asian terror: podczas gdy sceny i obrazy z The Eye, Ju-on czy Shuttera mogą budzić dreszcze nawet przywoływane w pamięci, o tych z filmu Miikego zapominamy niemal natychmiast po wyjściu z kina.
"> Nieodebrane połaczenie, Takashi Miike - Portal Kryminalny

Nieodebrane połaczenie, Takashi Miike

Autor: Łukasz
Data publikacji: 20 marca 2008

Nieodebrane połaczenie

Autor: Takashi Miike

Nieodebrane połączenie nie dość, że zgodnie z wszelkimi niechlubnymi standardami trafił do naszych kin z łaskawym, kilkuletnim opóźnieniem, to należy w moim przekonaniu do mniej udanych horrorów „made in Asia”.

Każdy, kto widział choćby Grę wstępną, miał okazję się przekonać, że Takashi Miike to twórca inteligentny i całkowicie nieszablonowy. Niestety, kolosalna ilość projektów, których realizacji się podejmuje (w tym momencie ma na koncie ponad sześćdziesiąt filmów!) sprawia, że nie wszystkie mogą być jednakowo interesujące. Nie w każdym przewrotne podejście Miikego do gatunków popularnego kina i jego specyficzne poczucie humoru mogą znaleźć pełny wyraz. Niestety.

Dlaczego piszę o specyficznym poczuciu humoru w odniesieniu do filmu, który jest przecież horrorem? Dlatego, że wystarczy znać japoński i amerykański Ring żeby podczas oglądania Nieodebranego połączenia zaznać małego deja vu. Żeby nie zauważyć ironicznych wstawek, jakimi ten film jest poprzetykany, trzeba chyba spać podczas seansu.

Nieodebrane połączenie to bowiem nic innego jak pastisz, a chwilami zawoalowana parodia opowieści o przeklętej kasecie wideo. Zasadniczy szkielet fabuły jest prawie identyczny, słynny końcowy plot twist został tylko nieznacznie zmodyfikowany. Zamiana kasety na telefon komórkowy nie dość, że nie jest oryginalna (rok przed Miikem nawiedzoną komórką straszył Byeong-ki Ahn w swoim filmie Phone) to wydaje się chwilami czysto kosmetyczna. Co ciekawe, pastiszowana jest tu przede wszystkim amerykańska wersja Ringu, stosowane w Nieodebranym... metody straszenia, mimo że na krótszą metę całkiem skuteczne, mają bardzo niewiele wspólnego z minimalistycznym zagęszczaniem atmosfery, na którym bazował Nakata.

Na dodatek, co jakiś czas napotykamy motywy, które rozbijają pozorną powagę opowiadanej historii: pracownik kostnicy, kolekcjonujący dane i zdjęcia denatów, egzorcyzmy w telewizyjnym studiu, zachowanie ducha matki pod koniec sekwencji w upiornym szpitalu - wszystko to wskazuje, że mamy do czynienia z regularną zgrywą.

Niewiele jest rzeczy przyjemniejszych, niż inteligentna zabawa reżysera z widzem, w czym więc leży problem? Ano w tym, że zgrywa nie do końca się Miikemu udała, a jej słabą stroną jest brak konsekwencji. Puszczania oka do widza jest w tym filmie o wiele mniej, niż w innych dziełach tego reżysera, choćby w Gozu czy w trylogii Dead or alive. Większość horrorowych scen ewidentnie realizowana była ze szczerym zamiarem przestraszenia, wspomniana szpitalna lokacja to miód na serce każdego miłośnika kina grozy. Wygląda to więc tak, jakby Miike nie mógł się zdecydować jaki właściwie film chce zrobić i utknął dokładnie w połowie drogi, między ironią i powagą, dystansem i zaangażowaniem.

W wyniku tego Nieodebrane połączenie nie sprawdza się do końca ani jako ironiczny pastisz, bo jest (szczególnie jak na Miikego) nie dość ironiczne, ani jako horror, bo jest zbyt mało niepokojące. To ostatnie rzuca się w oczy szczególnie jeśli postawimy Nieodebrane... obok innych dzieł asian terror: podczas gdy sceny i obrazy z The Eye, Ju-on czy Shuttera mogą budzić dreszcze nawet przywoływane w pamięci, o tych z filmu Miikego zapominamy niemal natychmiast po wyjściu z kina.

Kiedy zastanawiam się, dlaczego dystrybutorzy zdecydowali się pokazać polskim widzom właśnie Nieodebrane..., przychodzi mi do głowy jedna odpowiedź – wspomniana „amerykańskość” sposobów straszenia. „Amerykańskość” do której tzw. masowy widz przywykł jak do prażonej kukurydzy i gazowanego napoju o lekko karmelowym posmaku.
W języku marketingu nazywa się to pewnie „strategią minimalizacji ryzyka". Wielka szkoda, że takie obraźliwe dla widzów marketingowe myślenie ciągle dominuje, bo jest wiele znacznie lepszych filmów Miikego i wiele znacznie lepszych azjatyckich horrorów, które można by wprowadzić do naszych kin.



Nieodebrane połączenie

(Chakushin ari)
Produkcja: Japonia, 2003
Premiera PL: 10.03.2006
Reżyseria: Takashi Miike
Scenariusz: Yasushi Akimoto
Obsada:
Kazue Fukiishi - Natsumi Konishi
Atsushi Ito: Kawai Kenji
Renji Ishibashi: Motomiya

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Nieodebrane połaczenie" Takashi Miike